22.04.2012

Modlin...

Dzisiaj pojechałam z mamą do Modlina. Planowałyśmy wstać o 7:30, ale o 6:30 ktoś do mnie zadzwonił (do tej pory nie wiem, kto to był), a ponieważ telefon obudził cały dom, postanowiłyśmy, że jednak zbierzemy się trochę wcześniej.
Nie jadłyśmy śniadania - po drodze zajechałyśmy do McDonalda ;p
Po zjedzeniu pojechałyśmy dalej.
Mgła. Wydawało się, że kilkanaście metrów od nas kończy się świat. Woda parowała z pól po wczorajszym deszczu.
Dojechałyśmy na miejsce; mgła nie ustępuje.


Na miejscu cyknęłam parkę kapturek. Niestety słabo je widać. Na dole samica, na górze samiec.


Wjechałyśmy na łąki, mgła zaczęła powoli znikać i pojawiło się słońce. Wtedy zobaczyłam małego ptaka siedzącego na ziemi - zrobiłam kilka zdjęć i okazało się, że to ortolan. :)


Po chwili odleciał na pobliskie drzewo i zaczął czyścić swoje piórka.



Szukałyśmy brodźców. Od czasu do czasu było słychać kwokacze, ale żadnego nie zobaczyłam. Było bardzo ciepło. Poszłyśmy zobaczyć ptaki, które siedziały nad wodą.


 Co to za ptak?








Jedna pliszka żółta usiadła blisko samochodu i spacerowała.




W pewnym momencie postanowiłyśmy przejechać przez niewielką, całkiem zwyczajnie wyglądającą kałużę.  Mama jednak nie rozpędziła się dostatecznie. I... zostałyśmy w miejscu. Błoto śliskie, samochód nie chciał ruszyć. Podkładałyśmy siano i gałęzie pod koła. Mama próbowała jechać, ja pchałam. I nic - zakopałyśmy się na dobre.



Plan A (próbować wyjechać) nam zabrał kilka godzin. Auto wciąż stało w miejscu. Przeszłyśmy do planu B (prosić o pomoc wędkarzy siedzących nad rzeką). Miałyśmy jeszcze plan C (pójść po traktor). Jeśli plan C nie zadziała, został nam jeszcze plan D (wezwać helikopter).
Nie wyglądało to dobrze.
Poszłyśmy po wędkarzy. Pomogli nam, ciągnąc nasz samochód swoim. Nie da rady. Ruszyłyśmy na poszukiwanie traktora (plan C).
Chodziłyśmy po wsi, aż znalazłyśmy rodzinę ze sporym, terenowym samochodem. Byli naprawdę mili i chętni do pomocy. Udało się wyciągnąć samochód.
Wracałyśmy wyczerpane fizycznie i psychicznie.
To był ciekawy dzień.

Pozdrawiam,
Emi10




2 komentarze:

Janek pisze...

Pytasz o lecącego samca rożeńca, jak na zdjęciu masz co najmniej 5 cyranek?! :D

A kwokacze... mogę się założyć, że były to krwawodzioby, które mają cholernie podobny głos KONTAKTOWY. Tutaj masz jedno:
http://www.scricciolo.com/eurosongs/Tringa.nebularia.wav

A tu przemieszany godowy i kontaktowy drugiegi:
http://cyfromaks.pl/wroblowe/charadri/tritot1.mp3

Fajny ortolan :p hehehe. A możesz napisać listę gatunków (albo zrobić?), bo np. cyranki widziałem tam tylko raz, tak samo z kwokaczem.
czekam, pozdrawiam
Janek

emi pisze...

Spk. Listę sporządzę ;)
A o cyrankach wiem, byłam zdziwiona ich ilością.
Co do głosu, krwawodziób to chyba nie był. Głos mojego to było bardziej jak takie "tju-dju, tju-dju" ;P