28.10.2012

Gość

Dziś wydarzyła się niecodzienna rzecz.
Otóż na moim balkonie zobaczyłam mysikrólika leżącego w śniegu. Wzięliśmy go do środka i zorganizowaliśmy trochę wody z cukrem. Na wykałaczkę kropelka, do dziobka... mlask, mlask. Moja siostra, chociaż "nie-ptasia", była szczerze zachwycona ptaszyną i równie jak my martwiła się o jej los.


Te dwa zdjęcia zrobiła moja siostra.

Aby trochę nabrał sił, włożyliśmy Franka (może była to samica, ale postanowiłyśmy nazwać go tak niezależnie od płci) do kociej klatki po (Ś.P.) Sowie, po czym daliśmy trochę słonecznika, jakiegoś twarożku (oczywiście w maleńkich kawałkach), bo nie wiadomo na co taki mysik będzie miał ochotę. Larw mącznika ani jakichś owadów, niestety, nie mieliśmy pod ręką ;) Tata jakoś tam jednak zdobył ledwo żywego komara. Ptaszek jednak nie przyjął obiadu. Daliśmy mu też trochę wody w miseczce, później jednak przeczytaliśmy w książce Andrzeja Kruszewicza, że mysikróliki nie potrafią pić z miski. 


Gdy później przyszłam sprawdzić, jak się czuje, przeżyłam rozczarowanie: cwana ptaszyna gdzieś umknęła. Niestety tak się złożyło, że robiliśmy niedawno wymianę grzejników (czym usprawiedliwiam bałagan w tle na powyższym zdjęciu). Ptak mógł więc być wszędzie: w pudełkach, między narzędziami czy zagrzebany w folii. Rozejrzałam się dokładnie, po czym moim oczom ukazał się taki obrazek:

Uznaliśmy, że jeżeli Franciszek miał na tyle energii, aby wydostać się z klatki, to nie ma sensu z powrotem go do niej wsadzać. Siedział sobie więc, czasem to przechadzał się po pokoju, to nawet podlatywał i lądował na parapecie. Od czasu do czasu przychodziliśmy, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie przemieścił się do innego pokoju, ale najwyraźniej nie zależało mu na tym (mimo, że zamiast drzwi jest tam po prostu łuk).





 Portret, który udało mi się wykonać, gdy ptak siedział na drewienku.

Powyższe zdjęcia robiłam lustrzanką siostry - lepsza jest od mojego aparatu, ale obiektyw nie nadaje się do robienia zdjęć ptakom w terenie. O wiele lepiej za to wychodzą zdjęcia takie, jak te.

Ptaszek siedział, hasał po pokoju... i w pewnym momencie gdzieś nam umknął. Po prostu zniknął. Odnalazł się... piętro wyżej, w pokoju Miśki.




Schwytaliśmy uciekiniera i uznaliśmy, że to najwyższy czas, żeby już leciał na wolność. Daliśmy mu więc trochę syropu glukozowego na drogę i wypuściliśmy. Najpierw był nieco zdezorientowany, ale potem kontynuował lot jak na mysikrólika przystało.
Trzy poniższe zdjęcia robiła siostra.



Tuż przed wypuszczeniem:
 W "Ptakach Polski" Kruszewicza przeczytałam również, że "nasze" mysikróliki lecą na zimę na południe i zachód, podczas gdy u nas pojawiają się osobniki północnego wschodu - możliwe więc, że był to na przykład szwedzki albo fiński mysikrólik. Francis?

Pozdrawiam, Emi

PS. Dziękuję Janku za pomoc. ;)

20.10.2012

Nowa zagadka

Tym razem trochę inna. Gotowi na... siewkową zagadkę? :D
Na obrazku jest w sumie 11 gatunków. Nie oznaczałam ich żadnymi numerkami. W sumie to trochę chyba zignorowałam proporcje wielkości, ale myślę, że mimo tego jest ok ;) Mam nadzieję, że da się to rozwiązać ;)

Zapraszam do próbowania swoich sił.

Widać słabo, więc moja podpowiedź brzmi: trzy ptaki w wodzie po lewej stronie należą do jednego gatunku. Nie ma żadnych biegusów.

17.10.2012

Siemianówka

W weekend wyskoczyłam z mamą na Siemianówkę, bo w wakacje się nie udało. Było super - chociaż bez życiówek, to parę fajnych gatunków było ;)
Wyjechałyśmy w piątek po południu. Jako że coraz wcześniej zapada zmrok, dojeżdżałyśmy oczywiście w kompletnej ciemności. W dodatku towarzyszyła nam mgła, którą można było prawie kroić. Nie znałyśmy drogi jeszcze na tyle dobrze, żeby dojechać bez przygód. Przez bardzo długi czas próbowałyśmy odnaleźć się w tych egipskich ciemnościach. Często życie ratowały nam odblaskowe słupki, które jednak w pewnym momencie się skończyły. Dochodził też lęk, że w pewnym momencie drogę zastąpi nam Slenderman lub coś w tym stylu. Sytuacja w najmniej dramatycznych momentach wyglądała mniej-więcej tak:


Jednak później, dzięki instrukcjom taty, udało nam się dojechać. Na miejscu zastałyśmy trzy osoby (Tomka, Kasię i Piotra). Dowiedziałam się, że, niestety, nie ma już obchodów na krowich wyspach więc na bekasika nie ma szans.
Na poranny obchód o 6:30 wybrałam się z Kasią. Parę rudzików, ze dwa strzyżyki, modraszka, pełzacz leśny. Później złapał się... krogulec! :) Był to mój pierwszy "trzymany" drapol. Piękny ptak, fajnie go było widzieć z tak bliska.
W sieci wpadały głównie rudziki, sikorki, zdarzały się też mysikróliki, strzyżyki, pokrzywnice...




Fotka musi być.

Mysi Król - piękny samiec.

Pojechałyśmy jeszcze tego dnia do sklepu. W drodze ujrzałyśmy dwa drapole. Jeden mógł być rybołowem, bo na początku przypominał mi ogromną mewę. Drugiego nie udało mi się oznaczyć.

W niedzielę odwiedziłyśmy krowie wyspy. Poziom wody był bardzo niski, więc na początku trzeba było iść spory kawałek przez pole.

 


Na początku pojawił się srokosz. Po jakimś czasie spostrzegłam sporą grupę łabędzi krzykliwych.
Starałam się do nich podejść, jednak nie było to łatwe. Zaczęły na mnie trąbić, po czym poleciały. Zostało tylko kilka.






Przeleciało też parę kruków.

Skierowałam się w stronę gęsi, te jednak były zbyt czujne i szybko poleciały. Było to trochę nieuprzejme z ich strony. No bo człowiek próbuje podejść do stada gęsi, które jednak w porę go zauważają i odlatują z krzykiem razem z kilkoma czaplami siwymi i białymi. Alarmują tym pobliskie stadka, które do nich dołączają i chwile potem niebo jest zapełnione lecącymi ptakami różnych gatunków. Widzą to czajki, postanawiają więc uciec z innymi ptakami. Człowiek próbuje do nich podbiec, aby uchwycić aparatem choć część tego widowiska, gdy spod nóg wylatuje mu stado pliszek. Człowiek zatrzymuje się, tupie nogą i mówi, że "już gorzej być nie może". Nie uchodzi to uwadze kaczek, które tylko czekały na to hasło i wówczas wyfruwają z trzcin jak jeden mąż, śmiejąc się i pokwakując. Uczucie, które temu towarzyszy jest poczuciem bycia przytłoczonym ze wszystkich stron taką potworną niemocą. Jest to gorsze niż patrzenie, jak ktoś wsadza sobie do ust ostatni kawałek sernika i śmieje nam się prosto w twarz.

Przyznacie, że w takich warunkach ciężko jest podejść cokolwiek:


 Cytrynka? (wreszcie? Po tylu latach...? :D)

Jakie to gęsi?
 
 Krowie, ale już nie wyspy.




Pozdrawiam,
Emi

5.10.2012

Zagadka nr. 2

Buahahaha >:D
Już jest gotowa druga zagadka. Postarałam się, żeby była trudniejsza >:D
Zapraszam do zgadywania. Jeżeli sprawi zbyt duży problem, to będą małe podpowiedzi. :)