27.12.2012

Po Świętach...

Witajcie, jakiś czas mnie nie było. Niestety ciężko przechorowałam całe Święta i straciłam okazję, żeby Wam życzyć Wszystkiego Najlepszego! Nie miałam wtedy dostępu do komputera, bo po prostu nie mogłam stanąć jak człowiek i usiąść przy biurku. Przeziębienie dowaliło wszystkimi możliwymi dolegliwościami - standardowo kaszlem i  katarem, bólem kręgosłupa, głowy, brzucha, gardła, zatok, mdłościami i bezsennością. Było wesoło.
Stało się też coś dziwnego. Nie wiem czemu, ale odkąd choruję, włączył się we mnie "naturalny budzik" i codziennie budzę się przed wschodem słońca. To mi może pomóc (np. we wstawaniu do szkoły), ale na razie męczy jeszcze bardziej.
W każdym razie składam Wam takie poświąteczne życzenia. Życzę Wam dużo zdrowia na ten zimowy czas i żeby wszystkim się wszystko dobrze układało. No i jak najwięcej ptasich wypraw, nowych "życiówek" w 2013 roku i fajnych zdjęć. Narysowałabym dla Was jeszcze jakiegoś świątecznego ptaszka, ale, sorry, nie dam rady ;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

A teraz się jeszcze pochwalę, co dostałam pod choinkę :)
Do mojej "ptasiej półki" dołączył Collins po polsku!! :) Mam już angielską wersję, ale służyła ona głównie do  rysowania z niej ptaków. Musiałam naprawdę się wysilić, żeby przeczytać parę stron, chociaż lubię angielski i jest u mnie chyba na dobrym poziomie. Ale dzięki polskiej wersji nie muszę już zaglądać do słowników. :)
Inną książką jest nowe dzieło A. G. Kruszewicza - "Moi skrzydlaci pacjenci". Bardzo polecam, książka pełna wzruszających historii i humoru! :)

Pozdrawiam!
Emi

16.12.2012

Pierwsza "Wieża dla Jerza" już stoi!

Na Białołęce powstała niedawno pierwsza wieża przeznaczona dla jerzyków. Nasze sympatyczne "miejskie jaskółki" będą mogły po powrocie z zimowisk spokojnie odbywać lęgi. Śledziłam już wcześniej sprawę na stronie Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków, gdzie zorganizowano konkurs na najlepszy projekt wieży, a w kwartalniku "Ptaki Polski"czytałam artykuł o dotyczących jej planach i problemie jerzyków, jakim jest niszczenie lęgowisk przez ludzi. Gdyby tylko wiedzieli, ile taki jerzyk zjada komarów jednego dnia...

Więcej tutaj.

10.12.2012

Zdjęcia z karmnika

W moim karmniku ciągle dużo się dzieje. Prawie codziennie widujemy grubego, mnóstwo sikor (sosnówki wciąż przylatują), gawrony z kawkami żerujące na ziemi. Zjawia się także sierpówka i dzięcioł duży. Wraz z nadejściem zimy zniknęły jednak dzwońce. Rudzik w tym roku zawiódł, podobnie jak kos i kwiczoł. Ale poczekamy, zobaczymy ;)
W niedzielę rano wyszłam na dwór i porobiłam trochę zdjęć. Potem fotografowałam też ptaki przez szybę. Fotki nie są bardzo dobre, ale coś tam wyszło ;)











Trzy sikorkowe gatunki naraz :) (bogatka jest z tyłu)



Pozdrawiam, Emi
 

25.11.2012

...Ale na droździku wcale się nie skończyło! ;)

W tym roku do mojej ptasiej stołówki przylatują różne fajne gatunki. Zjawił się grubodziób, kowalik, dzwońce (dzisiaj rekordowe 10 osobników), a po ogrodzie spacerował droździk. Jednak, jak  dzisiaj się przekonałam, na tym wcale nie koniec:


Na początku widziałam jakąś dziwną, małą bogatkę z dużym białym paskiem na potylicy. Później zobaczyłam też, że ptak nie ma czarnego paska na brzuchu i nie miałam już wątpliwości - sosnówka, a nawet dwie ;) Korzystały z karmnika jak inne ptaki - trochę mnie zdziwiła ich obecność, bo sosnówka to raczej nie gatunek typowo "karmnikowy". ;)

Tutaj sosnówkę widać w prawym dolnym rogu - to ten rozmazany ptaszek odlatujący z karmnika:

Powyższe zdjęcia zrobił mój Tata.
 
 Niestety, ostatnio do ogrodu wkradły się również dwa gołębie.

18.11.2012

Droździk

Dziś widziałam w ogrodzie mojego pierwszego droździka. Jestem bardzo wdzięczna tacie, który pierwszy go zauważył. Ptak nie przyleciał do karmnika, ale przespacerował się koło drzewa przez chwilę - zdążyłam zrobić zdjęcie, jest jednak totalnie poruszone i nie zasługuje nawet na tytuł "Zdjęcie droździka" ;)


No, powiedzmy :D



11.11.2012

Wycieczka i kolejni goście ;)

Wczoraj brałam udział w wycieczce przyrodniczej nad Wisłę.
Dojechaliśmy ok. 5 minut po zbiórce, więc wycieczka już ruszyła. Dogoniliśmy jednak grupę ptasiarzy. Ciężko ich było nie zauważyć - szła tam ilość ludzi, jakiej się nie spodziewałam. Dołączyłam do Janka i  skierowaliśmy się w stronę ujścia Świdra. Po drodze widzieliśmy siedzące na drzewie jemiołuszki. Udało mi się zrobić parę zdjęć. Była to dla mnie fajna obserwacja - wcześniej widziałam tylko przelatujące stadko.




Nad rzeką widzieliśmy nurogęsi, czasem też gągoły, krzyżówki...

 Lecące nurogęsi

Z drzew dochodziły głosy gili, niektóre się też pokazały, ale zdjęcia nie są najlepsze:

 Samiec i samica


Były i trznadle:


Wycieczkowicze nad rzeką:

Widzieliśmy też krogulca i kilka myszołowów. Oto jeden z nich:


Później część wycieczki skierowała się w stronę Warszawy. Przeszliśmy długi kawałek do przystanka, skąd część odjechała autobusem, a część została odebrana przez rodziców. ;)

Wyprawę uważam za bardzo udaną. Pod koniec ledwo szłam, ale było warto ;) Szczególnie ucieszyły mnie jemiołuszki, jak również trznadel, który ładnie "zapozował" oraz jedno z moich chyba lepszych fotek myszołowa :)

A teraz coś innego. Kolejny gatunek w karmniku :) Kowalika już zobaczyłam na własne oczy, dzisiaj również grubodzioba i... trzy dzwońce :) Był i dzięcioł, ale nie interesował się jedzeniem.

 Grubodziób i dzwońce.


Dzięcioł duży:

Trzy powyższe zdjęcia zostały zrobione przez tatę.
Pozdrawiam, 
Emi

8.11.2012

Nowi goście!

Już od pewnego czasu karmnikuję i zauważyłam o wiele większą popularność w stosunku do zeszłego roku. Wtedy musiałam długo czekać na ptaki. Teraz prawie każde spojrzenie za okno to 4-5 ptaszków. Zwykle są to bogatki, czasem modraszki, zdarza się rudzik. Ale dziś było inaczej.
Wróciłam ze szkoły i na stole zobaczyłam zdjęcie przedstawiające dwa nowe gatunki (na oba długo czekałam)! :) Tata miał refleks i gdy byłam w szkole, udało mu się je uchwycić. Ja ich jeszcze tam nie widziałam, ale może przylecą znowu.

 Koledzy gruby i kowal. :)
(Bogatka też się załapała)


 Jak widzicie grubodziób nie bardzo radził sobie z karmnikiem. Później tata zamontował tam patyczek, który może pomóc ptakowi w korzystaniu ze stołówki.



7.11.2012

Łazienki...

Powracam z późną relacją z piątkowych Łazienek.
Śnieg stopniał i z zimy na powrót zrobiła się jesień... ale już nie taka złota. Ja w sumie jestem raczej fanką takiej szarej i deszczowej. Dla mnie ładniejsze fioletowe, szare i brązowe drzewa. Tak właśnie było tego dnia.
Do ciekawszych ptaków, które spotkałam w Łazienkach Królewskich, należy karolinka. Przyznam, że jest to moja życiówka i ucieszyłam się z tej obserwacji. Samiec przepięknej urody zmaterializował się na brzegu, kiedy przechodziłam koło stawu z wysepką. Był dość płochliwy; kiedy próbowałam się zbliżyć, umknął do wody.




A to mandarynkowe samice:

 Zauważcie, że powyższa ma więcej bieli na policzkach.


Krzyżówki:


 Lewitująca bogatka ;)


Zaobserwowałam też ciekawe zjawisko, już niezwiązane z ptakami. Widzę, że moda na "zakochane kłódki" przeniosła się z  chińskiego Wielkiego Muru i spod Balkonu Julii w Weronie również do Łazienek.

Na razie takich kłódek naliczyłam tam sześć. Pod Balkonem Julii nie było co liczyć ;)

To na tyle, jeżeli chodzi o Łazienki.
Wczoraj byłam w "Centrum Kopernika" na wycieczce szkolnej. Jako że znajduje się on nad samą Wisłą, pomyślałam, że mogę tam zajrzeć. Zrezygnowałam jednak widząc, że powoli robi się ciemno, a nad rzeką bywają różni ludzie. Zerknęłam jedynie z Mostu Świętokrzyskiego. Przeleciał niewielki drapol. Chwilę się pokręcił, polatał, po czym zawisł. "Zaciął się" ;). Pustułka. Zdjęć niestety nie ma.

Pozdrawiam,
Emi

28.10.2012

Gość

Dziś wydarzyła się niecodzienna rzecz.
Otóż na moim balkonie zobaczyłam mysikrólika leżącego w śniegu. Wzięliśmy go do środka i zorganizowaliśmy trochę wody z cukrem. Na wykałaczkę kropelka, do dziobka... mlask, mlask. Moja siostra, chociaż "nie-ptasia", była szczerze zachwycona ptaszyną i równie jak my martwiła się o jej los.


Te dwa zdjęcia zrobiła moja siostra.

Aby trochę nabrał sił, włożyliśmy Franka (może była to samica, ale postanowiłyśmy nazwać go tak niezależnie od płci) do kociej klatki po (Ś.P.) Sowie, po czym daliśmy trochę słonecznika, jakiegoś twarożku (oczywiście w maleńkich kawałkach), bo nie wiadomo na co taki mysik będzie miał ochotę. Larw mącznika ani jakichś owadów, niestety, nie mieliśmy pod ręką ;) Tata jakoś tam jednak zdobył ledwo żywego komara. Ptaszek jednak nie przyjął obiadu. Daliśmy mu też trochę wody w miseczce, później jednak przeczytaliśmy w książce Andrzeja Kruszewicza, że mysikróliki nie potrafią pić z miski. 


Gdy później przyszłam sprawdzić, jak się czuje, przeżyłam rozczarowanie: cwana ptaszyna gdzieś umknęła. Niestety tak się złożyło, że robiliśmy niedawno wymianę grzejników (czym usprawiedliwiam bałagan w tle na powyższym zdjęciu). Ptak mógł więc być wszędzie: w pudełkach, między narzędziami czy zagrzebany w folii. Rozejrzałam się dokładnie, po czym moim oczom ukazał się taki obrazek:

Uznaliśmy, że jeżeli Franciszek miał na tyle energii, aby wydostać się z klatki, to nie ma sensu z powrotem go do niej wsadzać. Siedział sobie więc, czasem to przechadzał się po pokoju, to nawet podlatywał i lądował na parapecie. Od czasu do czasu przychodziliśmy, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie przemieścił się do innego pokoju, ale najwyraźniej nie zależało mu na tym (mimo, że zamiast drzwi jest tam po prostu łuk).





 Portret, który udało mi się wykonać, gdy ptak siedział na drewienku.

Powyższe zdjęcia robiłam lustrzanką siostry - lepsza jest od mojego aparatu, ale obiektyw nie nadaje się do robienia zdjęć ptakom w terenie. O wiele lepiej za to wychodzą zdjęcia takie, jak te.

Ptaszek siedział, hasał po pokoju... i w pewnym momencie gdzieś nam umknął. Po prostu zniknął. Odnalazł się... piętro wyżej, w pokoju Miśki.




Schwytaliśmy uciekiniera i uznaliśmy, że to najwyższy czas, żeby już leciał na wolność. Daliśmy mu więc trochę syropu glukozowego na drogę i wypuściliśmy. Najpierw był nieco zdezorientowany, ale potem kontynuował lot jak na mysikrólika przystało.
Trzy poniższe zdjęcia robiła siostra.



Tuż przed wypuszczeniem:
 W "Ptakach Polski" Kruszewicza przeczytałam również, że "nasze" mysikróliki lecą na zimę na południe i zachód, podczas gdy u nas pojawiają się osobniki północnego wschodu - możliwe więc, że był to na przykład szwedzki albo fiński mysikrólik. Francis?

Pozdrawiam, Emi

PS. Dziękuję Janku za pomoc. ;)