31.10.2013

Mierzeja Wiślana, 12-13 października 2013.

Trzy tygodnie temu wybrałam się ze znajomymi ornitologami z Warszawy (Jankiem, Łukaszem, Krzyśkiem z synem Kubą, Panią Jolą i Michałem) na Mierzeję Wiślaną. Wspaniale spędziłam czas mogąc obserwować morskie (i nie tylko) ptaki w świetnym towarzystwie, wyjazd był zdecydowanie udany mimo niesprzyjających warunków pogodowych, na szczęście wtedy bez deszczu. Poniżej zamieszczam krótką relację.

11 października, w piątek po południu, zbieramy się pod domem Krzyśka i ruszamy, by późnym wieczorem być już na miejscu (nocleg mieliśmy w Krynicy Morskiej). Nocą pokazują się na poboczach dróg daniele i dziki.
Jesteśmy nastawieni na spektakularny przelot ptaków (m. in. szponiastych) na Drapoliczu, liczymy też na wydrzyki czy świstunkę żółtawą, ostatnio widywaną na Pomorzu. Od razu powiem że dwa ostatnie zawiodły, ale na Drapoliczu było ciekawie.

12 października, sobota. Wsuwamy śniadanie i wsiadamy do samochodów. Cel - wieża Drapolicza, gdzie co roku na przelotach pojawiają się ptaki, wliczając w to szponiaste (dziesiątki krogulców, sokoły, błotniaki łącznie ze stepowym) czy często ciekawe gatunki wróblowych, takie jak krzyżodzioby modrzewiowe czy czeczotki tundrowe.


Po zaparkowaniu idziemy kawałek pod górkę, aż docieramy do wieży. Stoi ona na wzniesieniu, skąd najlepiej widać wodę po obu stronach Mierzei i drapieżniki wyłaniające się zza drzew, ale obserwacje można przeprowadzać również na dole. Widok jest następujący:


Zostajemy powitani przez piękne stada grzywaczy, liczące tysiące osobników. Ciężko pokazać ten ogrom na jednym zdjęciu.



Kopciuszek

Nie brakuje także szpaków oraz mniejszych wróblaków. Mysikróliki szaleją w zaroślach, świergotki przecinają powietrze. Od czasu do czasu przeleci jakiś mix krukowatych czy krogulec. Wchodzę na wieżę. Widać drapieżniki:

Błotniak zbożowy

Myszołów

Gdzieś mi niestety umknęło zdjęcie bielika.
Przed nami przelatuje jakaś strzała - to mój pierwszy peregrin, z sokołów pokazuje się także drzemlik.
Po kilku godzinach spędzonych w punkcie Drapolicza ruszamy nad morze. Odwiedzamy Mewią Łachę, miejsce gdzie jeszcze w tym roku widziałam na wycieczce szkolnej pierwsze lodówki.
Spacerujemy brzegiem morza z lunetami, co jakiś czas przystajemy żeby przypatrzeć się mewom i ptakom siedzącym na łasze. Pojawia się stado biegusów zmiennych, ku mojej uciesze w zestawie z  piaskowcem.

Piaskowiec wyróżniający się wśród alpinek.


Alpiny

Samotny.
Alpinki i piaskowiec idą w przeciwnym kierunku niż my, więc trzeba się pożegnać. Mogę się skupić na nowym gatunku, mewie małej. Dwa osobniki siedzą na wodzie w sąsiedztwie innych mew.





"Czesanie" łachy owocuje oharem, różnymi kaczkami i... łabędziem czarnodziobym. :) Zdjęć brak, aparat nie mógł konkurować z lunetą.

Seawatching.
Tymczasem pojawiają się kolejne alpinki; spokojnie podchodzą na odległość półtora metra do zbieraczy bursztynów, których pełno na plaży.



Zmienny + łabędzie w tle.

Ruszamy dalej; chłopaki dostrzegają gdzieś lecące siewnice, mi niestety umykają. Przez lunetę widać co jakiś czas foki wystawiające głowy na powierzchnię.

Wpadamy nad Jeziorko Mikoszewskie, gdzie pływają kaczki. Rozpoznajemy świstuny, czernice i krzyżówki, jedna jest kandydatką na ogorzałkę. Są łyski, perkozy dwuczube. Wracamy.

Nocą odwiedzamy punkt obrączkowania sów; idziemy na jeden obchód, niestety siatki puste.

13 października, niedziela. W planach obóz Akcji Bałtyckiej. Przyjeżdżamy - łapią się sikory, jest kos, mysikrólik i strzyżyk.


Następnie jedziemy do Kątów Rybackich, gdzie obserwujemy morze ze wzniesienia. Rybitwa czubata, uhle, perkozy rogate, trochę mew.

Musimy już wracać do Warszawy.
Obserwowanie ptaków w gronie przyjaciół nad morzem było niezapomniane, dzięki za świetną atmosferę! Były to jedne z moich lepszych urodzin, na listę trafiło w sumie 106 gatunków ptaków. Do mojej listy rocznej dopisałam 15 gatunków, wśród których życiówkami było aż 11. Większość fajniejszych obserwacji u mnie opierała się tak naprawdę na twitchingu (w tym przypadku oznacza to przejmowanie lunety od kogoś mądrego), ale nauczyłam się kilku ważnych rzeczy.

Za jakiś czas pojawi się relacja z drugiej części wyjazdu, która miała miejsce w weekend 26-27 października.

Pozdrawiam,
Emilka